Po trzech jesiennych rajdach rowerowych przyszła kolej na 4- dniowy wypad w góry. W dniach 26-29 października ruszyliśmy w Beskid Śląski, którego niekoronowaną stolicą nazywaną małym Wiedniem jest Bielsko Biała- miasto utworzone w 1951 r. z połączenia dwóch średniowiecznych osad: Bielska i Białej.
Po zakwaterowaniu w schronisku PTTK w budynku dawnej kamienicy, której wijące się schody zdawały przypominać o dawnej świetności, wieczorową porą ruszyliśmy w miasto. Od początku nas urzekło zachowaną dawną zabudową, starym miastem, wąskimi kamiennymi uliczkami można było wędrować godzinami...- kolorowe kamienice, secesyjne dekoracje, zamek książąt Sułkowskich , Muzeum Fiata 126p oraz studio filmów rysunkowych – miejsce powstawania kultowego Bolka i Lolka oraz Reksia. Wszystko to znaleźliśmy w niepozornym mieście na pogórzu beskidzkim.
Następnego dnia ruszyliśmy do Wapiennicy- XIV wiecznej wsi utworzonej przez osadników niemieckich, dziś jest to popularne miejsce turystyczne, skąd brał początek szlak, którym zamierzaliśmy wędrować. Zapowiadany deszcz na godz. 13 dopadł Nas znacznie wcześniej, bo już ok. 10. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie nam towarzyszył do końca dnia. Wspinając się stromymi piargami wyszliśmy na pierwsze przełęcze skąpane we mgle. Mieniące się całą paletą barw i kolorów drzewa i widoki rekompensowały nam padający coraz mocniej deszcz. Zaimpregnowane kurtki i peleryny dawały jeszcze odpór nacierającemu deszczowi. Po kilku godzinach marszu, dotarliśmy do schroniska na Błatnej gdzie przy garnuchu gorącej herbaty i pajdzie chleba rozgrzaliśmy się. Dalej nasza droga wiodła na szczyt Klimczok 1117m npm, skąd rozpościerał się piękny widok tego dnia skąpany we mgle i deszczu. Zależało Nam na Klimczoku, bo jak ktoś powiedział „nie byłeś na Klimczoku, hemoroidy mieć będziesz co roku” w oczy rzucił się nam również anons towarzyski dla samotnych panien - „kto serce górom oddaje Temu na pewno.... ;)
Popołudniową porą dotarliśmy do Szyndzielni –górskiego schroniska .Dalej zejście i wolny wieczór po dobrze spędzonym dniu. Trzeciego dnia skoro świt ruszyliśmy do Szczyrku- górskiej osady o przepysznych serach i zamiłowaniu autochtonów do bogatych warkoczy. Stąd czerwonym szlakiem ruszyliśmy w stronę Malinowych skał. Droga obiecywała piękne widoki a gnane wiatrem mgły dawały szanse na okno pogodowe. Deszczu nie było za to co chwila wchodziliśmy w gęsty tuman, widoczność spadała do kilku metrów, dając wrażenie jakbyśmy byli całkiem sami- góry, skały, piargi i MY. Towarzyszyła nam 6- letnia Agunia siostrzenica P. Kasi, która nie darując żadnej skale i strumieniowi dzielnie przeszła z Nami kilkunastokilometrowy szlak, prowadzący na Skrzyczne najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego 1257 mnpm.
Ostatni dzień to zwiedzanie zamku Sułkowskich dawnych właścicieli, spacer po mieście skąpanym w słońcu, którego w górach Nam tak bardzo brakowało. Kolorowe kamienice, wąskie uliczki, Rynek i kawiarenki dodają tylko smaku temu wyjątkowemu miejscu. My również doświadczyliśmy magii miejsca, kiedy do kamiennego fortepianu na rynkowym placu zasiadła staruszka, którą od dziecka urzekła muzyka wydobywana z fortepianowych klawiszy, niewidoma dziewczynka, która zagrała kilka utworów czy przechodzący przypadkowo miejscowy artysta, który dał mini koncert wspólnie z naszą Kornelią.
W wypadzie uczestniczyła drużyna w składzie -Daria Wrona, Damian Wrona, Eryk Jasiński, Ewelina Bednarczyk, Kamil Kamil, Kornelia Biarda, Maciej Jaszczuk, Maja Wasiluk, Marcel Banasiuk, Mateusz Wasilewski, Mikołaj Zadrożniak, Milena Ogrodniczuk, Patrycja Cielemęcka, Patryk Medza, Przemek Jurek
Zarząd- Katarzyna Skolimowska, Robert Ossowski.